06listopad2018

TOP 500

W KALIFORNIJSKICH INSTYTUCJACH NAUKOWYCH - Komentuje dr hab. Jacek Guliński, podsekretarz stanu w MNiSW

W kwietniu grupa polskich naukowców zajmujących się badaniami kosmicznymi odwiedziła Kalifornię na zaproszenie NASA. Wyjazd zorganizowało Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, a delegacji przewodniczył dr hab. Jacek Guliński, podsekretarz stanu w MNiSW.

W amerykańskim systemie duże znaczenie dla uniwersytetów mają kontakty z absolwentami. Na Stanfordzie istnieje biuro ds. absolwentów, na którego funkcjonowanie wydaje się rocznie około 32 mln dolarów. 70 zatrudnionych tam osób obsługuje 100 tys. zidentyfikowanych, żyjących absolwentów uczelni. Wysyłane są do nich informacje, zaproszenia na uroczystości uniwersyteckie i wizyty na kampusie oraz letnie obozy integracyjne. Jednym z celów utrzymywania kontaktów z absolwentami jest oczywiście finansowe wsparcie działalności uczelni. W zeszłym roku otrzymała ona od 82 tys. donatorów ponad 930 mln dolarów, co stanowi około 20 proc. rocznego budżetu uczelni! W Europie to „nie wychodzi”, nie ma kultury absolwenckiej, a zwłaszcza zwyczaju finansowego wspierania przez absolwentów macierzystej uczelni.
Jeśli chodzi o kontakty z gospodarką i komercjalizację wyników badań naukowych – nie ma „szaleństwa”. W ciągu zeszłego roku podpisano około 100 umów licencyjnych, ale przychody roczne ze wszystkich aktualnych wciąż licencji, których udzielił Uniwersytet Stanforda, są na poziomie 90 mln dolarów rocznie, czyli nieco ponad 2 proc. rocznego budżetu! Stanford powstał jako prywatna fundacja kalifornijskiego senatora Lelanda Stanforda, milionera, który dorobił się na linii kolejowej łączącej Atlantyk z Pacyfikiem oraz kopalniach złota. Syn senatora, też Leland, zmarł w wieku 15 lat. Senator cały swój majątek zostawił zatem jako fundację uniwersytetu, który nosi imię jego syna (pełna nazwa uczelni brzmi: The Leland Stanford Junior University). W 1906 r. trzęsienie ziemi zniszczyło obiekty uczelni. Wtedy Jane Stanford, żyjąca jeszcze wówczas żona senatora, sprzedała swoją ogromną kolekcję niezwykle wartościowych precjozów i odbudowała uniwersytet.

Nasza wizyta w Stanfordzie miała też związek z realizacją programu MNiSW Top 500 Innovators. Z 320 osób, które już wyjechały na staże, większość była właśnie w Stanfordzie. Planujemy wysłać w tym roku kolejne 80 osób, ale już niekoniecznie do Stanów Zjednoczonych. Na pewno jednak do uniwersytetów z pierwszej dwudziestki rankingu szanghajskiego. Nasi młodzi badacze zrobili w Stanfordzie dobre wrażenie. W kraju założyli stowarzyszenie, utrzymują ze sobą kontakty i wspierają się. Być może czas pomyśleć o drugim etapie tego programu.

Czytaj więcej w Forum Akademickim