06listopad2018

TOP 500

Gazeta Wyborcza - pomysł, inspiracja, nieprzeciętność

Design Thinking Week, pierwsze duże przedsięwzięcie stowarzyszenia Top 500 Innovators (500 Najlepszych Innowatorów). Skupia ono młodych naukowców, których polski rząd wysłał na staże na najlepszych uczelniach w USA - Berkeley i Stanford.

W czasie dziewięciotygodniowych zajęć głównym zadaniem polskich doktorantów było dowiedzieć się w Ameryce, jak tamtejsi naukowcy zamieniają badania naukowe w biznes, jak rodzą się innowacje. Po powrocie do Polski mieli się podzielić doświadczeniem na swoich wydziałach, w instytutach czy w parkach technologicznych.

„Topowicze", bo tak nazywają się w swoim gronie, są jak mityczni Argonauci wysłani po złote runo. Ci, którzy wrócili, zachwycili się metodą design thinking, o której postanowili opowiedzieć przedstawicielom różnych środowisk w całym kraju.

Z Katarzyną Walczyk, szefową stowarzyszenia „topowiczów", spotykam się w Cafe Iluzja w kinie Iluzjon w Warszawie.
- Kim jest przeciętny „topowicz"? - pytam Katarzynę. Po jej minie od razu widzę, że użyłam złego przymiotnika. Przeciętny? To są najwybitniejsi ludzie w Polsce!
Katarzyna rysuje na serwetce literę "T". - Pionowa kreska oznacza twoją wiedzę, doświadczenie. To baza, którą polscy naukowcy mają, ale która nie wystarcza, aby osiągnąć sukces. Potrzebuje nakrycia drugą kreską - miękkich kompetencji, np. zwięzłego opowiedzenia, o co ci chodzi. Nikt nie ma czasu na słowotok i nowomowę, w USA prezentacje muszą tyć jasne i krótkie. Wyobraź sobie, że musisz przedstawić pomysł szefowi, jedziecie windą w drapaczu chmur, masz trzy minuty jego uwagi i ani sekundy więcej. To tzw. elevator pitch. W Polsce prawie nikt tak nie umie - tłumaczy.
Katarzyna jest pewna siebie, tryska entuzjazmem, mówi głośno i plastycznie, gestykuluje.
- Dolina Krzemowa to świat horyzontalny.
- Świat horyzontalny? - dopytuję.
- Taki, w którym liczy się przede wszystkim twój pomysł, umiejętności oraz otwartość na współpracę z innymi - słyszę. Stanowisko czy miejsce w strukturze firmy nie są najważniejsze. Porażka nie oznacza katastrofy, ale jest lekcją, która ma przybliżyć nas do celu.

Czytaj więcej w Gazecie Wyborczej